Cel I: 58kg !!!

Cel I: 58kg !!! Twój Strażnik wagi

poniedziałek, 23 stycznia 2012

Diety

Już troszkę znacie moją historię odchudzania, więc dziś postanowiłam ją uzupełnić o kilka szczegółów, mianowicie o informacje na temat jakich diet używałam i jakie są moje spostrzeżenia na ich temat. Być może komuś to pomoże w wyborze najwłaściwszej dla niego diety (kolejność od stosownej ostatnio do stosowanej dawniej): Dokładne opisy diet znajdziecie w internecie, np na stronie: http://www.atlasdiet.pl/. Polecam.

Dieta 1000-1100 kcal (jedno podejście, 11 kg mniej w trzy miesiące)
Polega na jedzeniu czego się chce, oby tylko zmieścić się w limicie 1000-1100 kcal na dzień.
Plusy: nie musimy odmawiać sobie niczego, mamy ochotę na owoce: proszę bardzo, czekoladę: proszę bardzo, lody: proszę bardzo, jeśli ktoś pomyśli, że to cudowna dieta bo można jeść słodycze to niech go to nie zwiedzie, coś za coś, gdy zjemy zdrowe śniadanie, powiedzmy 250-300 kcal a na drugie śniadanie wciągniemy Snickersa który ma ok 300 kcal, łatwo sobie obliczyć, że jest ok. 12 w południe a nam do końca dnia zostało jakieś 400-450 kcal, co wbrew pozorom wcale nie jest dużo. Po kilku dniach podniety, że mogę jeść słodycze na tej diecie, zrezygnowałam z nich gdy po raz kolejny kładłam się spać meeega głodna bo dużą część kcal z tego dnia "zużyłam" na zjedzenie batonika za którym nawet specjalnie nie przepadam.
Minusy: trzeba ważyć, liczyć, liczyć i jeszcze raz liczyć kcal, po jakimś czasie przestaje to być uciążliwe bo dokładnie wiemy ile poszczególne produkty maja kalorii, ale na początku niestety tabele kaloryczne się kłaniają, To samo z ważeniem, po jakimś czasie przyjmujemy, że jabłko ma tyle a banan średni tyle kcal, zanim nam to wejdzie w nawyk, niestety waga musi zostać naszym przyjacielem. Kolejny minus to limit kalorii, ja nigdy nie jadłam specjalnie dużo w ciągu dnia, raczej nadrabiałam ciasteczkami i drożdżówkami, ale na diecie 1000 kcal czułam się często głodna, często zmęczona i rozdrażniona, dodatkowo było mi permanentnie zimno pomimo ok 25 stopni Celsjusza za oknem.

Dieta plaż południowych (Dieta South Beach) (jedno podejście, 8 kg mniej w dwa miesiące)
Bardzo fajna dieta, podzielona na trzy fazy: Faza I - bez kawy, herbaty, pieczywa, cukru, słodyczy, owoców, soków owocowych itd. (bardzo męcząca jeżeli ktoś jest owocowym potworem jak ja), Faza II (dodajemy niektóre owoce, warzywa, w późniejszym czasie pieczywo pełnoziarniste, itd), Faza III stabilizacja uzyskanej wagi, spożywamy co chcemy oby indeks glikemiczny nie przekraczał 60-65 (w zależności od źródła).
Plusy: Na tej diecie nie sposób jest być głodnym, jest lista produktów na każdą fazę i produkty z tej listy można jeść w nieograniczonych ilościach. oczywiście nie są to produkty wysokokaloryczne, ale uwierzcie na słowo, można się zapchać pomidorami z cebulka i jogurtem 0% na dobre pół dnia. Nie trzeba nic wazyć, liczyć kalorii, itd.
Minusy: Lista produktów zakazanych w danej fazie. Niestety zawsze oczy chcą to czego nam nie wolno, i jak np na liście produktów zobaczyłam coś czego bym zwykle nawet nie jadła, nagle miałam na to nieodpartą ochotę, do tego stopnia, że śniło mi się to po nocach. Głupie ale prawdziwe. Poza tym całkowity zakaz owoców w pierwszej fazie potrafi skutecznie zniechęcić do tej diety.

Dieta Kopenhaska (kilka podejść, brak trwalszych ubytków wagi)
Dieta męcząca, mało jedzenia, monotonnie, codziennie rano kawa bez cukru i mleka która doprowadziła mnie do niezłych rozstrojów żołądka. Lunche i kolacje prawie codziennie takie same lub podobne (w stylu mięso/ryba + zielonka, czasem jajko na twardo lub twaróg). Nie polecam nikomu, przy każdym podejściu do tej diety, owszem schudłam kilka kilo (nigdy nie przekroczyłam -6 kg, o 13kg które twórcy diety obiecują to mogłam pomarzyć) , ale była to raczej usunięta z organizmu woda niż tłuszcz. Kilogramy zawsze wracały w ciągu dwóch trzech tygodni od zakończenia diety, nawet gdy kontynuowałam później dietę "MŻ".

Dieta Kapuściana (jedno podejście, brak trwałych efektów)
Dieta dobra w smaku (o ile się lubi kapustę i zupę z kapusty, nie mylić z kapuśniakiem ;) bardzo monotonna, mało skuteczna (niewiele schudłam i też zapewne pozbyłam się tylko wody usuniętej z organizmu), zaniechałam stosowania po kilku dniach.

Podsumowując: uważam, że umiar jest najważniejszy. Dietę która zacznę w przyszłości na pewno oprę na liczeniu kalorii, nie wiem czy będzie to akurat dieta 1000 czy 1200 kcal, o tym zdecyduje po dwóch tygodniach prowadzenia mojego dzienniczka jedzenia. Chcę zjeść jabłko czy banana kiedy mam na to straszną ochotę, i po prostu wliczyć te kcal w dzienny limit kalorii i zrezygnować z czegoś innego. Z doświadczenia wiem, że takie rozwiązanie jest dla mnie najlepsze, dieta mnie szybko nie nudzi, a efekty widać i co najważniejsze, są one długotrwałe (trwałyby i do teraz gdybym nie zaczęła jeść baaaardzo niezdrowo).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz